Kilka godzin temu przeglądałem z rodziną w Cinema tę ostatnią ekranizację bardzo słynnej powieści "Diuna" autora Franka Herberta. Nie jestem takim widzem, który często chodzi do kina. Zwykle to robię jeden, sporo dwa razy coroczne. Niestety, jestem bardzo wybrednym, kiedy chodzi o filmach a serialach. Chociaż w tym przypadku, reżyserem był Deni Wilniow, który stworzył mój uwielbiony film w stylu fantastyki kosmicznej. Mówię o "Przybycie". Również spotkałem pozytywne recenzji od szanownych mną osób.
Jakie mam wrażenia i myśli po oglądaniu tej autorskiej długoterminowej sztuki? Jeżeli mówić krótko, wtedy mamy epiczne muzykę, dźwięk i krajobrazy. Zgadzam się z jednym recenzentom, że ta część jest najlepszej w tym bestsellerze. A jeśli stosować taki ultymatywny kryterium jak chciałbym zobaczyć tę Diunę znów kiedykolwiek, wtedy odpowiadam, że raczej nie. Z chętnością pójdę na drugą część filmu, jeżeli autor ją stworzy. Na to wygląda, że dla mnie nie zostało ostatnie tworzenie Deni Wilniowa ukochanym filmem. Dla kontrastu, na przykład jego "Przybycie" oglądałem cztery razy i pewnie będę oglądać w przyszłości.
Drugim kryterium jest reakcja moich dzieci (15 i 20 lat). Nie powiedziałbym, że byli rozczarowani albo zachwyceni. Chociaż, oni naprawdę pokochali te samo "Przybycie". Podsumowując, dla mnie Diuna jest normalnym filmem, wartościowym oglądania na dużym ekranie z głośnym i wyraźnym dźwiękiem. I tyle.